
Kalarepa- często pomijana, zapomniana lub lekceważona jest idealnym zimowym warzywem które dostarcza Nam mnóstwa składników odżywczych i witamin. 100 g tego warzywa to zaledwie 27 kcal, co odpowiada mniej więcej 1 kostce mlecznej czekolady. Kalarepa należy do rodziny roślin krzyżowych, czyli najbliżej jej do kalafiorów, brokułów czy kapusty. Jadalna jest cała roślina jednak najczęściej spotkać można zgrubiałe bulwy. Spożywać ją możemy praktycznie cały rok, wiosną mamy w warzywniakach młode kalarepki z liśćmi które są chrupkie i słodkawe a jesienią i zimą obcujemy z dorosłą jej wersją która w smaku przypomina nieco surowego brokuła lub kapuściany głąb. Kalarepa podobnie jak inni przedstawiciele roślin krzyżowych zawiera aktywne biologicznie związki takie jak izotiocyjaniany, sulforafan czy indol-3-karbinol, które mogą wykazywać działanie przeciwnowotworowe. W 100g porcji znajduje się również 102% dziennego zapotrzebowania na witaminę C. Tak jak pisałem, idealne na zimę;)
Co można zrobić z kalarepy? A no mnóstwo rzeczy od zjedzenia jej na surowo lub zamarynowanej w winnym occie do kremu czy puree. To wdzięczne warzywko lubi towarzystwo nabiałów, kwaśnych smaków czy wszelakich orzechów i olei tłoczonych na zimno. Dziś zaprezentuje Wam przepis na wegetariański krem z kalarepy z moim lekkim twistem. Zapraszam:

- pęczek włoszczyzny
- 3 średnie kalarepy
- 1 większy ziemniak
- 100g bryndzy
- olej rzepakowy z pierwszego tłoczenia
- orzechy włoskie
- zielenina do przybrania (w moim przypadku Szczawik zajęczy)
Przepis jest prosty ale zależało mi na tym aby nie zagłuszyć smaku kalarepy dodatkami. Zaczynamy od nastawienia wywaru. Wrzucamy włoszczyznę do osolonej wody i gotujemy min. godzinę. Kalarepę kroimy w kostkę, ziemniaka obieramy i również szatkujemy. Wrzucamy warzywa do wywaru i gotujemy do miękkości ok 25-30 min. Przed blendowaniem, jeśli jest taka potrzeba wywar należy odlać. Powinien zakrywać warzywa jednak nie powinno być go bardzo dużo. Kalarepa jest wodnista więc aby krem był gęsty nie możemy przesadzić z ilością płynu;) Zdejmujemy z ognia wrzucamy bryndzę i blendujemy na gładko. Jeśli trzeba, dosalamy.

Ja swoją zupę wykończyłem orzechami włoskimi, olejem rzepakowym i widocznym na zdjęciu Szczawikiem zajęczym który jeszcze całkiem dobrze się w lesie trzyma. Ostatnie „zimy” sprzyjają takim ziołozbieraczom jak Ja…;)