Krem z pieczonego czosnku i oliwa sosnowa

Mimo wszystko lubię śnieg i zimę… wbrew powszechnemu myśleniu taka zimowa aura może inspirować również kulinarnie. Zima kojarzy się nam z małą ilością produktów ale to bzdura. Same warzywa korzeniowe to kopalnia pomysłów na obiady, kolacje czy przekąski. W taką porę można znaleźć coś do jedzenia również poza domem. Są zimowe gatunki grzybów takie np. jak Uszaki, można spod śniegu próbować wygrzebywać mini chwasty takie jak gwiazdnica czy młode liście krwawnika. Można też sięgnąć po sosnowe igły, które może do jedzenia się średnio nadają ale mogą nam cudownie aromatyzować zimową potrawę;) Czy Wam też piękny sosnowy zapach kojarzy się z mroźną zimą?
Zapraszam po przepis!

 

Na pierwszy rzut oka krem z czosnku wydaje się być ostry i niejadalny… pewnie gdybyśmy zrobili go ze świeżego tak właśnie by było. W tym kremie bazowym produktem są jednak ziemniaki a czosnek upieczony w piekarniku staje się łagodny, słodkawy i mega aromatyczny! A więc potrzebne nam będą:

  • 1 kg ziemniaków
  • 2 duże cebule
  • 4 główki czosnku
  • zakwaś żytni (wystarczy szklanka)
  • łyżka masła
  • wywar warzywny ok 1,5l
  • 250ml oliwy z wytłoczyn oliwek lub innego mało aromatycznego oleju
  • garść igieł sosnowych

Przepis jak zawsze prosty bo ja inaczej gotować nie umiem;) Zacznijmy od oliwy. Przelewamy oliwę z wytłoczyn do rondelka. Igły oczyszczamy z ewentualnych zanieczyszczeń i wrzucamy do oliwy. Podgrzewamy na małym ogniu. Dobrze gdyby całość nie przekraczała 60 paru stopni C. Jeśli ktoś nie ma termometru w kuchni wystarczy zagrzać raz do dość ciepłej oliwy i zostawić. Dobrze jakby te igły poleżały sobie w ciepłej oliwie ok godziny. Następnie całą miksturę wrzucamy do dobrego blendera kielichowego i blendujemy. Im dłużej tym lepiej, trzeba dobrze rozdrobnić igły. Niestety sosna nie barwi tak pięknie oliwy jak choćby pietruszka więc nie liczcie na piękną zieleń. Taką zblendowaną oliwę wylewamy na najdrobniejsze sito do mąki lub na filtr do ekspresu przelewowego aby ją sklarować. Tak otrzymany płyn możemy śmiało przechowywać w lodówce. O tej porze roku aromat sosny jest delikatny ale jeśli powtórzycie ten zabieg w maju z pędami lub latem z młodymi szyszkami oliwa sosnowa wyrwie Was z butów…;)

Ok przejdźmy do zupy. Obieramy ziemniaki i cebule a czosnek ląduje w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. Zapomnijcie o foliach aluminiowych to trucizna. Wrzućcie go ot tak, łupiny go obronią przed spaleniem się. Obrane ziemniaki i cebule kroimy na małe kawałki. Rozgrzewamy garczek ale nie wlewamy na dno żadnego tłuszczu. Wrzucamy ziemniaki do suchego garnka i pozwalami im się delikatnie „przypalić” oczywiście cały czas mieszając. Ten zabieg nada zupie pięknego aromatu ziemniaków z ogniska. Oczywiście jeśli mamy do dyspozycji palenisko to lepiej takie ziemniaczki wrzucić do ognia, ja jednak w bloku wychowany podpowiadam jak to zrobić bez ogniska;)

Kiedy ziemniaczki się zrumienią dodajemy masło i cebule. Całość dalej niech się przypala. Dobrze jakby zarówno masło i cebula nabrała złotego koloru wtedy zalewamy wszystko wywarem na wysokość warzyw. Gotujemy do całkowitej miękkości ziemniaków. Ok nasz czosnek po ok 25 min powinien być już upieczony. Wyjmujemy go i studzimy, Uważajcie jest klejący i jeśli przykleimy sobie go wrzącego do palców – Boli! jak cholera;) Zupkę blendujemy na gładko. Wyciskamy do niej nasz upieczony czosnek ząbek po ząbku. Zobaczycie jakiego genialnego aromatu jej on nada. Po czosnku czas na zakwas, dolewamy według potrzeby, ja lubię jak mdłego ziemniaka przełamie jakiś ostry, kwaśny smak więc zakwasu leje sporo. Dodatkowo zakwas poprawi nam konsystencję zupy. Po blendowaniu zagotowujemy krem i doprawiamy go solą i pieprzem.

Ja swoją zupę podałem z posypką z ciemnego pieczywa, oliwą sosnową i ale Wy taki krem możecie podać z czym tylko macie ochotę;) Z boczkiem, prażoną cebulką czy nawet pastą miso… Zachęcam do eksperymentów!

_MG_0557.jpg

 

Dodaj komentarz