
Przechowywanie żywności i jej naturalne sposoby konserwacji to temat rzeka a konserwy turystyczne to jedne z najcharakterystyczniejszych form utrwalania żywności. Ja często na wyprawach do lasu lub nad wodę korzystam z „racji” żywnościowych które można zabrać ze sobą i które są w jakiś sposób zakonserwowane. Jednym z takich żelaznych racji na zimne jesienno-zimowe dni jest Tuszonka czyli wieprzowina gotowana w słoiku! Mówię wam niebo w gębie a dodatkowo bardzo proste i wolne od chemii. Chcecie wiedzieć jak zrobić taką tuszonkę? Pędzę z pomocą!

Jesienna Tuszonka Maxa!
- 1 kg karczku wieprzowego
- 2 cebule
- kilka zdrowych kozaków (mogą być inne grzyby)
- łyżka smalcu
- sól
- garstka nasion dzikiej Marchwi (Dacus Carota) opcjonalnie gruby czarny pieprz zamiast nasionek;)
- kilka słoików ze sprawnymi pokrywkami
- duży garnek
Przepis jest banalny! Kroimy mięso na centymetrowe kostki solimy i dodajmy nasiona marchwi. Na patelni rozgrzewamy smalec i smażymy grzyby do momentu aż odparuje cała woda, dokładamy cebulkę i również podsmażamy aby się porządnie zeszkliła. Odstawiamy patelnie aby grzyby z cebulą trochę ostygły. Kiedy to się stanie mieszamy je razem z mięsem i wkładamy wszystko do słoików zostawiając 1 cm pustego miejsca od krańca słoja. Mocno zakręcamy i wkładamy do garnka. Zalewamy wodą i tu metody są dwie:
Wody może być ponad pokrywkę lub powinna kończyć się razem z mięsem w słoju a pokrywka powinna być na wierzchu. Ja powiem Wam tak, obie są skuteczne;)
Gotujemy słoiki na bardzo małym ogniu ok 6h. Po tym czasie wyłączamy gaz i dajemy im ostygnąć w garnku razem z wodą. Po wieczkach będzie widać czy ładnie się zapasteryzowały. Taką tuszonkę można przechowywać w lodówce kilka miesięcy jednak u mnie znika w ciągu 2-3 tygodni;) Jest to genialny pomysł na nadmiar mięsa i na zapasy na ciężkie czasy.
Najlepiej smakuje przy ognisku po długiej wędrówce wraz z ciepłą ziołową herbatą lub kieliszkiem bimbru!
