Kiedyś, dawno dawno temu jak miałem więcej czasu na czytanie dla przyjemności (nie tylko książki i pisma z branży gastronomicznej) ostro zaczytywałem się w uniwersum Wiedźmina a. Sapkowskiego.
Porwał mnie słowiański, ciężki klimat fantasy, różnobarwni bohaterowie i życiowa fabuła oraz ludzkie postawy czyli to czego w innej fantastyce często brakuje…
Sagę Wiedźmina połknąłem z wypiekami na twarzy.
Później nastały czasy gry komputerowej, w pierwszą część zagrywałem się dość mocno. Na dalsze choć wiem, że genialne zabrakło mi już czasu.
Pominąłem polski serial i film, wiem wiem nie był wcale taki najgorszy:) No i doszliśmy do czasów dzisiejszych i za sprawą dużego koncernu na N wiedźmin prawie wyskakiwał mi już z lodówki, ale nie narzekam, to dobrze ! Niech świat też zakocha się w uniwersum stworzonym przez Pana Sapkowskiego;)
Ten wiedźminowy szał przypomniał mi o przepisie który znajdował się w „Sezonie Burz”.
Dokładnie przepisie na „Zalewajkę Mahakamską”
W oryginale brzmiał on tak :
„Jeśli zalewajkę mahakamską uczynić, to tym sposobem: jeśli latem, kurek, jeśli jesienią, gąsek zielonych nazbieraj. Jeślić zimą albo na przedwiośniu wypadło, weźmij grzybów suszonych przygarść sporą. W garnuszku wodą zalej, mocz przez noc, rankiem posól, pół cebuli wrzuć, gotuj.
Odcedź, ale wywaru nie zmarnuj, zlej go w naczynie, ino baczenie miej, by bez piachu, któren niechybnie na dnie garnuszka osiadł był. Kartofli ugotuj, w kostkę pokrój. Weź boczku tłustego bogato, porznij, przesmaż. Cebuli narżnij w półtalarki, w tłuszczu z boczku wytopionym smaż tęgo, aż się prawie przypali. Weźmij sagan wielki, wrzuć weń wszystko, a i o grzybach pokrojonych nie zapomnij.
Zalej grzybnym wywarem, wody dodaj, ile trza, zalej wedle smaku zakwasem żurowym – jak taki zakwas uczynić, w inszym miejscu przepis jest. Zagotuj, solą, pieprzem i majerankiem przypraw wedle upodobania i chęci. Słoniną topioną okraś. Śmietaną zabielić, kwestia gustu, ale bacz: to wbrew naszej krasnoludzkiej tradycji, to na ludzką modłę, zalewajkę śmietaną zabielać”
Sezon Burz A. Sapkowski
Ja oczywiście postanowiłem odtworzyć ten przepis na swoim blogu, wszak taka tematyka idealnie wpisuje się w klimat mojego gotowania;) Dodałem również do niej kilka „dzikich, magicznych” przypraw zbieranych na łąkach;) jeśli jesteście ciekawi mojej wersji zimowej zalewajki zapraszam !
„Mahakamska Zalewajka – wersja Maxa, zimowa”
Garnek ok 4-5l
- 1 kg ziemniaków
- 1 l zakwasu z mąki (ja użyłem samopszy)
- 100g suszonych grzybów
- 100g śmietany kwaśnej
- łyżka smalcu gęsiego
- 4 cebule
- 3 ząbki czosnku
- szczypta majeranku, macierzanki
- kilka jagód jałowca
- sól i pieprz
Dzień wcześniej przed gotowaniem namaczamy grzyby.
Wodę po grzybach zlewamy do osobnego naczynia przez drobne sito a same grzybki siekamy.
W garnku rozpuszczamy smalec i podsmażamy na nim posiekane cebulę. Można użyć słoniny lub boczku . Kiedy cebula zrobi się rumiana wrzucamy do niej grzyby i smażymy jeszcze chwile razem.
Zalewamy wszystko wywarem z moczenia grzybów i gotujemy ok 15 min, wrzucamy również jałowiec i macierzankę.
Po tym czasie dodajemy obrane i pokrojone na mniejsze kawałki ziemniaki.
Gotujemy dalej min 20 min aby ziemniaki były bardzo miękkie, wręcz kilka z nich dobrze jakby się rozleciało.
Do zupy wlewamy zakwas wraz z znajdującą się w nim mąką. Doprawiamy solą pieprzem, majerankiem oraz czosnkiem przesiekanym na desce.
Ja wszak krasnoludem nie jestem, więc swoją zupę po ludzku zabieliłem śmietaną 😉
Wszystko razem zagotowujemy jeszcze raz.
Podajemy z pieczywem, najlepiej żytnim!
Idealne jedzenie na grudniową zimę czyli deszcz ze śniegiem który w tym dniu mam za oknem… 😉

