
Niektórzy mówią, że to najsmaczniejszy grzyb… cóż na pewno jest oryginalny zarówno w wyglądzie jak i smaku.
Ja osobiście bardzo siedzunia cenię choć zbieram go rzadko, w moich lasach jest go niewiele.
W tamtym sezonie nie udało mi się go upolować natomiast w tym roku znalazłem dwa ładne choć nieco starawe okazy.
Od razu powiem Wam prawdę, oczyszczanie koziej brody (tak nazywa się ten grzyb potocznie) to istny koszmar… tysiące zakamarków, fałdek i rowków gdzie poza piachem kryją się igły sosnowe i ślimaki to nie lada wyzwanie dla każdego śmiałka;)
Dodatkowo sam grzyb jest bardzo kruchy przez co łatwo się uszkadza. Ja nie mam jakiegoś sprytnego patentu na oczyszczanie go , po prostu płuczę go kawałek po kawałku pod bieżąca wodą;)
Szmaciaka trudno jest pomylić z innym grzybem, w Polsce bardzo podobny jest siedzuń jodłowy jednak ten jest gorzki wiec łatwo sprawdzić z którym mamy do czynienia;) Zresztą sama nazwa wskazuje, wystarczy spojrzeć u podnóży jakiego drzewa wyrasta.

Kotlety z siedzunia
- jeden średni oczyszczony siedzuń
- 7 jajek
- bułka tarta
- 1 mała cebula
- łyżka masła
- smalec do smażenia
- sól i pieprz
Zaczynamy od wstawienia 6 jajek do gotowania. Musimy je ugotować na twardo.
W tym czasie rwiemy siedzunia na małe kawałki i wrzucamy na patelnie z masłem.
Podsmażamy grzyby aż odparuje cała woda a one ładnie się zarumienią. Po tym czasie odstawiamy je do ostygnięcia.
jajka obieramy i ścieramy do miski na grubej tarce. Siedzunia wcześniej przesmażonego siekamy drobno nożem i dorzucamy do jajek.
Wbijamy do miski jedno surowe jajko.
Cebulę kroimy bardzo drobno i również wrzucamy do masy.
Podejrzewam, że tak jak i mnie Wam masa wyjdzie nieco wodnista więc dosypujemy do niej bułki tartej tak aby dało się łatwo uformować kulkę.
Formujemy nieduże kotleciki, panierujemy w bułce i smażymy je na smalcu bądź maśle klarowanym.
Podawać możemy same z sosem śmietanowym lub klasycznie do obiadu z czym tam kto lubi – ziemniaczki, kasza, buraki 😉
Smacznego !
