
Na ten pomysł wpadłem jeszcze zimą przechadzając się po sosnowych zagajnikach… sosna i pistacja, podobne kolory, gdzieś od razu w mojej głowie grał mi ten mariaż.
Pierwszą myślą było danie słodkie jednak nic konkretnego nie mogło mi wpaść do głowy więc postanowiłem przerobić włoskiego klasyka na makaron z pistacjami;)
Do tego przepisu najlepiej użyć męskich kwiatostanów sosny które jeszcze nie są dojrzałe i nie sypią pyłkiem. Są wtedy mniej gorzkie, lekko kwaskowe i mocno sosnowe.
Zapraszam do przepisu:)

- ok 100 g ulubionego makaronu
- kilka gałązek mięty
- oliwa z oliwek
- 50 g solonych pistacji (waga bez łupinek)
- garść kwiatostanów męskich sosny
- sól
Nastawiamy wodę na makaron, solimy ją.
Mięte ucieramy z oliwą w moździerzu (można użyć blendera) na papkę, tak jak do pesto.
Pistacje siekamy na drobno.
Z męskich kwiatostanów obrywamy te żółte kuleczki.
Na suchej patelni prażymy pistację, kiedy lekko się zrumieni dodajemy oliwę otartą z miętą i wyłączamy ogień.
Kiedy makaron jest ugotowany przerzucamy go na patelnie z oliwą, miętą i pistacjami.
Dodajemy do niego połowę kwiatów sosny i chwilkę podgrzewamy, wykładamy na talerz.
Drugą częścią kwiatów posypujemy po wierzchu.
Smacznego;)