Szczekałem, szczekałem, że nie lubię zup owocowych… ba nie da się ich jeść – tak twierdziłem. Cóż teraz muszę to odszczekać… 😉 Ugotowałem regionalną zupę dla woj. Świętokrzyskiego czyli garus i stwierdzam, da się to jeść;)
Nie jest to najlepsze co w życiu jadłem ale raz na jakiś czas… czemu nie !
Oczywiście musiałem pokombinować i w mojej wersji pojawiają się dzikie jabłka i rokitnik który mocniej zakwasza Nam zupę 😉
Zapraszam do prostego przepisu 😉

- ok 500g zdziczałych jabłek (jeśli sklepowe, wybierajcie kwaskowe odmiany)
- 3-4 śliwki
- dwie garście owoców rokitnika
- 200g kwaśnej śmietany
- ziemniaki
- 1 cebula
- łyżka smalcu
- sól, pieprz i miód
- 2 goździki
Zaczynamy od zagotowania 1,5l wody.
Ziemniaki obieramy i nastawiamy do gotowania w osolonej wodzie w oddzielnym garnku.
Cebulę siekamy drobno i smażymy na smalcu tak aby uzyskać rumiane skwarki.
Do gotującej się wody (nie do ziemniaków) wrzucamy wydrylowane jabłka, śliwki, rokitnik oraz goździki.
Owoce gotujemy ok 25 min (tyle co ziemniaki) .
Przecedzamy owoce przez drobne sito rozcierając je aby rozgotowany miąższ też przeleciał przez dziurki.
Do śmietany dodajemy łyżkę mąki i hartujemy ją, dodajemy do zupy i zagotowujemy .
Doprawiamy solą i miodem.
Ziemniaki ubijamy i przekładamy do talerza, zalewamy je zupą. Skwareczków nie szczędzimy to one dają nam głębie smaku i równoważą owocowy posmak.
Doprawiamy świeżo zmielonym pieprzem
Smacznego;)


Wizualnie bomba, ale na to nie dam się namówić. Wspomnienie „japczaneczek” i „banianek) mojej prababci Moniki, z ohydnymi słonymi ziemniakami, do dzisiaj mnie prześladuje 😀
PolubieniePolubienie