Ramen z trzonków Kani

Ostatnio tak się złożyło, że odwiedziłem dwie świetne miejsca w Kielcach z kuchnią Azjatycką, stąd więc w mojej głowie mocno azjatyckie inspiracje.

Popularne w tamtych daniach grzyby SHITAKE moim zdaniem mają wiele wspólnych smakowych mianowników właśnie z KANIĄ 😉 Kiedy zastępuję te azjatyckie grzybki właśnie naszą SOWĄ rezultat jest bardzo zadowalający, tak też było i tym razem.

Często słyszę, że trzonki kani są wyrzucane przez grzybiarzy. Wiadomo są włókniste i twarde. Oczywistym jest suszenie ich i wykorzystywanie jako dopalacz smaku w bulionach i sosach, ja jednak postanowiłem użyć ich świeżych i powiem Wam tyle – wyszło genialnie !

Potrzebujemy do stworzenia tego dania ok 1,5l wywaru, może być to wywar warzywny (dosłownie ugotowany na włoszczyźnie i już) lub lekki wywar mięsny, rekomenduję kurczaka.

Reszta składników:

– ok 10-15 trzonków Kani

– 8 cm kawałek imbiru

– 3 ząbki czosnku

– pęczek dymki

– olej sezamowy

– olej roślinny jakikolwiek chcemy

– cebula wystarczy sztuka

– papryka chilli w płatkach

– sos sojowy ciemny

– pasta miso ok 50g

– ocet ryżowy

– Ulubiony, długi makaron

Generalnie jeśli mamy dobry wywar to reszta jest już z górki;)

Zacznijmy od oleju aromatyzowanego który jest dodatkiem do naszego dania, nie jest on obowiązkowy ale bardzo podbija smak kani, warto go zrobić a użyć możemy go do wielu innych dań.

Ja biorę mały metalowy garnuszek, taki o 200ml i stawiam go na najmniejszym palniku kuchenki, Wrzucam do środka obraną surową cebulę, rozgnieciony ząbek czosnku i ok 2 cm posiekanego imbiru. Zalewam wszystko olejem np winogronowym do 3/4 kubeczka i na małym ogniu smażę aż cebula lekko zacznie się rumienić, wtedy gaszę ogień i dokładam płatki chilli, łyżeczkę. Odstawiam aby olej wysycił się smakami. Cedzę go i zamykam w słoiczku.

Nastawiamy wodę na makaron.

Kanie kroimy lub rwiemy na małe kawałki, im drobniej tym lepiej.

Cebule dymkę siekamy, twardszą, białą część zostawiamy jako baza do bulionu, zieloną czeka na koniec jako dodatek do Ramenu.

Obieramy resztę imbiru i siekamy drobno, tak samo postępujemy z czosnkiem.

W garnku na oleju sezamowym smażymy rozdrobnione trzonki kani, musimy delikatnie je zarumienić. Dokładamy połowę posiekanego imbiru, cały czosnek i twardszą część dymki, smażymy wszystko razem kilka minut.

Dodajemy pastę miso i zalewamy wszystko wywarem (1.5l)

Gotujemy na małym ogniu ok 30-40min tak, żeby trzonki zmiękły.

Blendujemy całość, od razu piszę, nie uzyskamy kremowej konsystencji, musimy rozdrobnić trzonki na ile to możliwe. Przecedzamy przez drobne sitko i doprawiamy bulion solą.

Na dno talerza wykładamy dwie łyżki przygotowanego wcześniej oleju chilli, łyżkę sosu sojowego i łyżeczkę octu ryżowego. Dodajemy też posiekany imbir. Zalewamy to gorącym bulionem z trzonków kani i wkładamy do talerza ugotowany makaron.

Ja jako dodatki na górę ramenu dałem podsmażone kapelusze młodych kani, jajko i właśnie zieloną część dymki – co dacie wy to już wasza inwencja;)

Efekt jaki możemy uzyskać jest wart zachodu i z pozoru „odpadu” można wyczarować przy odrobinie wiedzy arcydzieło. Kania smakiem przebija wiele popularnych grzybów a akurat teraz w kraju mamy jej mały „wysyp” Do dzieła więc

Jeden komentarz Dodaj własny

  1. Marzynia's awatar Marzynia pisze:

    Myślę, że wyciągnął pan maksimum smaku z tych składników. Kanie dla nas nie są nowością – już ich wcale nie zrywamy, bo robiony przez kilka lat proszek-zagęszczacz do sosów okazał się mniej aromatyczny niż np. pogardzane podciecze. Przepis jak zwykle wspaniały – żałuję, że mąż nie podaje mi tego na obiad 🙂

    P.S. Musi pan mieć jakąś szczególną inklinację do kani (i do ramenu), skoro z takim szacunkiem (z dużej litery!) się pan o nich wyraża 😉

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Marzynia Anuluj pisanie odpowiedzi