
ematyka mocno na czasie – wszak luty to u Nas miesiąc pączkowy;)
Leszczyna ma już kwiaty i pączki więc i ja postanowiłem zrobić z leszczynowych kwiatów coś na kształt mini pączków.
Na warsztat wziąłem przepis na twarogowe pączusie i zmieniłem go dodając mu nieco dziki, przednówkowy charakter.
Było coś na słono to teraz zapraszam Was po słodki pomysł na leszczynowe kotki;)
– 250 g tłustego twarogu
– 100g tłustej kwaśnej śmietany
– 200g mąki pszennej chlebowej
– 100g zmielonych lub otartych kotków leszczynowych
– 2 jajka
– 4 łyżki miodu lub ok 100g cukru brązowego
– 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
– pół łyżeczki soli
1l smalcu lub oleju roślinnego do smażenia
Sposób wykonania jest bardzo prosty , do miski wkładamy twaróg, śmietanę, miód, sól i jajka. Mieszamy wszystko razem drewnianą łyżką. Ja użyłem śmietankowego twarogu z Pierzchnicy – on jest kremowy i gładki, jeśli wy używacie bardziej ziarnistych serów, dobrze jest je wcześniej zmielić lub przecisnąć.
W drugiej misce łączymy wszystkie suche składniki : przesianą mąkę, kotki i sodę.
Wsypujemy suche do mokrych i tu możemy użyć miksera lub zrobić to ręcznie, wyrabiamy aż konsystencja będzie „ciastowa” i nie będzie kleić się do rąk – ja podczas wyrabiania podsypywałem sporo mąką.
Formujemy kuleczki (nie większe niż 30g) wielkości orzechów włoskich. Tłuszcz rozgrzewamy do 170 stopni C.
Smażymy pączki na mocno rumiany kolor – same się w tłuszczu będą nam przekręcać;)
Odsączamy na ręczniku papierowym i po wystygnięciu obsypujemy cukrem pudrem – gotowe;)
W tamtym roku pokazywałem Wam przepis na białkowe ciastka brutti ma buoni i pisałem wtedy że to najlepszy sposób na wykorzystanie słodkie kwiatostanów leszczyny – całkowicie zamaskowały ich okropną konsystencję. Tu w tym przepisie jest podobnie i spokojnie te pączusie mogę postawić na równi z włoskimi ciasteczkami.
Leszczyna tu nie przeszkadza a jej orzechowo-miodowy posmak gra idealnie ! Nawet najwięksi sceptycy kotków powinni spróbować takich pączków;)
#kotkileszczynowe#przednówek#deserkimaxa#tłustyluty

Pana wyobraźnia w kuchni nie ma granic, przekonuję się o tym przy każdym wpisie 🙂
PolubieniePolubienie