Dziki Barszcz czerwony czysty

W ubiegłym roku w grudniu zapoczątkowałem cykl „Dzika Wigilia” choć tak jak już nie raz Wam pisałem jestem mało świątecznym typem;)

Kiedy miałbym sobie wyobrażać idealne święta widziałbym mały domek, piec kaflowy, kilka najbliższych osób i uczciwą prostą kuchnie opartą o sezonowe składniki.

Kiedy się tak zastanowić nad przepisami i samą ideą kolacji wigilijnej to wyjdzie Nam, że wszystko kręci się wokół Natury i tych składników które w danej szerokości geograficznej były zimą dostępne – aby obronić tą teze podaję przykłady :

ryby słodkowodne, szczególnie drapieżniki gdyż to one późną jesienią żerują najlepiej, suszone owoce, suszone grzyby, warzywa okopowe, kiszonki, solone mięso rybie i nie tylko, orzechy i zboża oraz w bogatszych domach przyprawy z „importu” .

Jakby się tak zastanowić to te 12 potraw idealnie wpisuje się w nakreślone przeze mnie ramy – nic ponad współistnienie człowieka z naturą, jaka ona by o danej porze nie była.

W myśl taką zacząłem inaczej patrzeć na przepisy świąteczne i zastanawiałem się jak w te klasyki wpleść można dzikie składniki które w grudniu możemy znaleźć w naturze,

W ten sposób powstały takie przepisy jak śledź z jałowcem, kompot z dzikiego suszu czy grzybowa na wywarze z jodły oraz karp marynowany w chrzanie.

A dziś wziąłem na tapetę klasyczny czerwony barszcz – nasze dobro narodowe;)

Odkopałem spod śniegu macierzankę – jej tymiankowy smak idealnie pasuje do buraka, zebrałem głóg który nadaje tej zupie owocowego lekko jabłkowego posmaku oraz pozrywałem dojrzałych jagód jałowca które to miały mój barszcz nieco podkręcić – nadać mu charakteru.

PRZEPIS:

– 1kg buraków

– po jednej małej marchewce i pietruszce

– kawałek selera

– 2-3 cebule

– 2 garście owoców głogu

– garstka owoców jałowca

– macierzanka świeża lub suszona

– miód

– ok 700ml zakwasu buraczanego

– sól

Zaczynamy od obrania i pokrojenia buraków, im drobniej tym lepiej. Wrzucamy je do garnka i zalewamy zimną wodą ok 2 cm ponad ich stan.

Obieramy marchew, pietruszkę i selera i dorzucamy do buraków.

Cebule opalamy na ogniu i również trafia do garnka.

Ja gotuje barszcz czerwony tak jak rosół – podgrzewam go od zimnego bardzo powoli.

Kiedy nasz barszcz zawrze dodajemy opłukany głóg.

Utrzymujemy barszcz tak jak rosół w stanie wrzenia i minimalnego gotowania ok 1,5-2h.

Po tym czasie wrzucamy zgniecioną w dłoniach macierzankę i jagody jałowca, wlewamy zakwas i przykrywamy pokrywką – wyłączamy gotowanie. Pozwalamy naszemu barszczowi ostygnąć wraz z całym wkładem.

W tym czasie zupa wysyci się smakami i słodyczą oraz kolorem.

Przecedzamy barszcz i doprawiamy solą oraz miodem jeśli jest potrzeba.

Smak tych dzikich składników w tej klasycznej zupie jest zaskakujący ale i sprawia wrażenie jakby tak miało być od zawsze… kto wie może dawniej, dawniej dodawano do barszczu zamiast majeranku jakieś rodzime gatunki ziół czy choćby owoce…

Jeden komentarz Dodaj własny

  1. Marzynia pisze:

    Bardzo piękny ten wpis… Domek drewniany mam, kuchnię kaflową mam i naturę obok też mam. Ale mam też Watahę Jarzębiaka, czyli czeredę tradycjonalistów, którzy ZAWSZE żądają, aby wszystko było TAK SAMO, JAK W DZIECIŃSTWIE 🙂 Pozdrawiam!

    Polubienie

Dodaj komentarz